Opuszczamy jasielskich nerkobiorców na rowerach, zabieramy swoje
rzeczy i przenosimy się do kolejnej miejscowości. Po drodze zaliczamy szczyt
Kanasiówka zwany Babą (823 m. npm). Poruszamy się dzień wcześniej utartym
szlakiem, szczerze, średnio uczęszczanym. Zmęczeni trasą docieramy do Wisłoka
Wielkiego, gdzie stacjonujemy na leśniczych posesjach przy „czyściutkim”
strumieniu. Oczywiście mordercze gzy i krwiożercze komary nie dają o sobie
zapomnieć. Ci, którzy nie mieli szczęścia natknęli się na elektrycznego
pastucha. Jednak największe nawet elektryczne przeboje wynagradza wieść o
niedaleko położonym sklepie oraz smak mleka prosto od krowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz